Rzecz o wiosennych nawrotach zaburzeń depresyjnych…
Światła coraz więcej, pierwsze przebiśniegi wyglądają spod zakurzonych zeszłorocznych liści, krzewy forsycji zażółcają szare ulice, dni coraz dłuższe, coraz częściej słoneczne. Ołowiano-chmurne niebo, a poniżej warstwa smogowej mgły, poprzez które, przez wiele długich tygodni nie przebił się nawet promień słońca. Do Europy środkowo-wschodniej wkracza wiosna.
Wiosna, wiosną, ale dlaczego moje samopoczucie jest tak fatalne? Wiosenne przesilenie? Zmęczenie rutyną dwóch etatów -w pracy i w domu? Niezidentyfikowana choroba? Może borelioza…? A może coś jeszcze poważniejszego…? Nie, niemożliwe. Jeszcze wpadnę w onkofobię.
Takie myśli często pojawiają się wiosną zarówno u mieszkańców wielkich aglomeracji, jak i małych miejscowości, położonych z dala od smogu i hałasu cywilizacji
Na pytanie, co powoduje zmęczenie wiosenne często trudno znaleźć odpowiedź, gdyż konieczność „ogarniania” codziennych obowiązków, nie pozostawia wiele przestrzeni na rozważania o jakości życia oraz zdrowiu ciała i umysłu. Jednak, pewne jest, że wiele schorzeń przewlekłych lub nawracających charakteryzuje się tendencją do zaostrzeń w okresie wiosenno-/ jesiennym. Podobna dynamika dotyczy także nawracających zaburzeń depresyjnych.
Ryzyko nawrotu epizodu depresji, dla osoby która kiedykolwiek chorowała na depresję wynosi 50%, dla osoby, która doświadczyła dwóch epizodów depresji to 70%, a dla osoby, u której wystąpiły 3 epizody depresji, to praktycznie 90%.
To, że nawrót nastąpi wiosną, jest zdecydowanie bardziej prawdopodobne niż jesienią, oraz w kolejności – zimą i latem. Ja rozpoznaję czas nawrotów po ilości dzwonków w moim służbowym telefonie. Ruch zaczyna się już pod koniec lutego, prawdziwe oblężenie następuje zaś w marcu i na początku kwietnia. Pod koniec kwietnia telefon się wycisza i milknie w długi majowy weekend. Dlatego dopiero teraz znajduję czas, aby podzielić się swoimi refleksjami na temat nawrotów. Osoby spoza branży, z którymi dzielę się moimi spostrzeżeniami bywają szczerze zadziwione, gdyż obiegowe opinie łączą nawroty depresji z okresem jesienno-zimowym. Tak, jesień także jest trudna. W pozawegetacyjnym okresie mniejszego nasłonecznienia bardziej charakterystyczna bywa depresja sezonowa, która charakteryzuje się nieco innymi objawami i nieco inaczej leczona (ale o tym napiszę przy innej, bardziej „zimowej” okazji). W przypadku “prawdziwej” depresji sezonowej początek epizodu depresji rozwija się na przełomie jesieni i zimy, a objawy ustępują wiosną. (ale o tym napiszę przy innej, bardziej „zimowej” okazji).
Wiosna bywa dla osób cierpiących na nawracającą depresję okresem najtrudniejszym w roku. Na jej „skomplikowaną naturę” składa się szereg czynników takich jak genetyczne, chronobiologiczne (np. wynikające z niezdiagnozowanych zakłóceń rytmu okołodobowego), związane z płcią, ale też kulturowe. Jesienna melancholia zdążyła się już od dawien dawna osadzić w naszej kulturze, jako zrozumiały psychologiczny aspekt finału okresu wegetacyjnego, czas podsumowań ale też „sumowania nowych zmarszczek, plam barwnikowych oraz siwych włosów”, uwydatnionych letnią ekspozycją słoneczną. Na jesienne smutki stworzono dotychczas szereg kulturowych kodów, artystycznych formuł i masowych usprawiedliwień. Dlatego zdecydowanie łatwiej jest bez poczucia winy zaakceptować gorszą jesienną formę psycho-fizyczną. Ale wiosna? Wtedy wypadałoby przebudzić się wraz z naturą z zimowego snu oraz „zintensyfikować wydajność korporacyjno-społeczną. Jak, nie umniejszając, głodny niedźwiedź gramolący się z gawry. Jeśli głód czy światło nie obudziło Cię, ale wręcz przeciwnie, spowodowało odwrót w zakresie Twojej aktywności i motywacji, to „klub nawrotowców depresyjnych” wyciąga właśnie po Ciebie ręce. Co zrobić, aby nie pozwolić mu omamić Twojej Psyche?
Osoby, które kiedyś, w przeszłości zmagały się z depresją, będą już zaznajomione z objawami depresji oraz dostępnymi metodami pomocy. Dla takich osób zaskoczeniem bywa często sam fakt tego, że ich stan znów się pogorszył. Po pierwszym epizodzie pacjenci często traktują siebie jak ozdrowieńców, którzy pokonali jedno z najtrudniejszych życiowych doświadczeń i roszczą sobie prawo do traktowania siebie jak bohaterów, którzy poradzą sobie ze wszystkim, a depresja nigdy już ich nie dotknie. Wszystkim swoim pacjentom, z całego serca życzę takich scenariuszy. Jednak warto pamiętać, że w przebieg depresji często wpisana jest nawrotowość, a ustąpienie objawów choroby nie oznacza, że można powrócić do mało uważnego, obciążonego stresem, szkodliwego trybu życia. Często powiązanym z przedłużonym czasem pracy, kontakt z nowymi technologiami, warunkującymi sztuczna zakłócenia rytmu snu i czuwania.
Po okresie aktywnego leczenia depresji, kiedy farmakoterapia (a często także psychoterapia) zostają zakończone, następuje „okres rehabilitacji po epizodzie depresji”. Jeśli ten czas, nie zostanie wykorzystany , jako czas skupienia na własnych potrzebach, emocjach, rewizji stylu życia, zmiany toksycznego środowiska pracy czy „wyplątania się” z destrukcyjnych relacji, wtedy ryzyko, że depresja powróci znacznie wzrasta. Zwłaszcza wiosną ?
W trudniejszej sytuacji od „depresyjnych ozdrowieńców” bywają osoby, które nigdy nie korzystały z pomocy psychiatrycznej w okresach wiosennego pogorszenia nastroju, zaś ich wiosenne nawroty stanów depresyjnych osiągają tzw. poziom kliniczny.
W przypadku zaburzeń depresyjnych, poziom kliniczny, to taka sytuacja kiedy pojawiają silne lęki, wielotygodniowa bezsenność, poważne zaburzenia koncentracji uwagi, a nawet myśli, że lepiej byłoby nie istnieć. Takie osoby powinny skonsultować się ze specjalistą psychiatrą, a najszybciej jak tylko możliwe -z lekarzem pierwszego kontaktu. Złe wiosenne samopoczucie, nazywane powszechnie „reakcją przesilenia wiosennego” może stanowić przejaw epizodu depresji, ale może też wynikać z wielu czynników biologicznych, jak niedobór witaminy D3, niedokrwistość, niedoczynność tarczycy, wymuszonego niedoboru snu, ale też wielu innych przyczyn, których diagnozą powinien zająć się lekarz rodzinny. Podejmując diagnostykę „stanu swojej Somy”, warto wybrać takiego lekarza, który „nie oszczędza” na zlecanych badaniach diagnostycznych. Niestety w związku z nieustającym liczeniem kosztów procedur medycznych, bywa to coraz trudniejsze do uzyskania zarówno w publicznej, jak i prywatnej służbie zdrowia.
Jeśli lekarz rodzinny/internista nie ujawni, żadnych istotnych problemów ogólno-zdrowotnych, którymi należałoby się zająć, a złe samopoczucie oraz obniżenie nastroju nie ustępuje, wtedy kolejnym krokiem powinna stać się wizyta u psychiatry. Psychiatra wykona wtedy diagnozę stanu psychicznego w celu doboru odpowiednich metod terapii: interwencję kryzysową, psychoterapię krótko lub długoterminową lub/farmakoterapię.
Co można zrobić, aby samodzielnie wspomóc zapobieganie nawrotom depresji napiszę w kolejnym wpisie na blogu.
Copyright dr n. med. Justyna Holka-Pokorska 2019



