Od kilku lat zajmuję się jako seksuolog-klinicystka zjawiskiem niebinarności jako kategorii tożsamości płciowej. Trzecią płcią. Płcią bez charakterystyki prezentowanych otoczeniu cech w utrwalonym binarnym żeńsko-męskim dychotomicznym paradygmacie. Płcią rozumianą też czasem, jako tożsamość płci, która uwzględnia jednocześnie kobiecą i męską charakterystykę płci.

Płcią zmienną w czasie w zakresie charakterystyk płciowych.

Płcią płynną…Płcią “bez płci”…Płcią cyfrową…

Temat ten zawładnął mną dlatego, że jako seksuolog zaczęłam spotykać w gabinecie coraz więcej osób określających swoją tożsamość płciową jako niebinarną. Ale także dlatego, że obserwowany coraz bardziej zauważalny spadek znaczenia binarnych charakterystyk płciowych, prezentowanych przez pokolenie cyfrowe legnie u podstawy coraz bardziej napiętej debaty wokół społecznych konsekwencji zjawiska transpłciowości. W obliczu coraz szerszej zgłaszalności młodych osób odrzucających charakterstykę płci, zasadność podejść afirmatywnych w terapii młodych osób z dysforią płci, a zwłaszcza określajacych się jako osoby niebinarne stanie się coraz szerszym trendem społecznym I nie może nie poziostać bez wpływu na regulacje prawne związane z funkcjonowaniem tych osób we współczesnym społeczeństwie.

Czy jednostka ma prawo do indywidualnej charakterstyki cech swojej tożsamości płciowej?

Gdy ilość niepełnoletnich osób zgłaszających w dzieciństwie lub okresie dojrzewania brak identyfikacji psychologicznej z płcią biologiczną, które trafiały po pomoc do psychiatrów lub endokrynologów była znikoma ( większość krajów europejskich, w których istniały wyspecjalizowane ośrodki, zajmujące się diagnozą i terapią osób transpłciowyh relacjonowała kilka do kilkunastu takich zgłoszeń z całego kraju w latach do 2010r.) był to problem marginalny. Wtedy temat nie interesował zbytnio nikogo, funkcjonował jako sensacja dziennikarska, a prawdopodobnieństwo spokania transpłciowego dziecka w praktyce klinicznej było znikome. A nawet dla praktykujących seksuologów – nadal niewielkie. Jednak, gdy ostatnie badania epidemiologiczne uawniły, że niepełnoletnich osób identyfikujacyh sie jako niebinarne lub transpłciowe w populacji 11-19 lat jest blisko 2%, a zgłaszalność takich dzieciaków do systemu ochrony zdrowia w róznych krajach europejskich I USA wzrosła o kilkadziesiąt do kilkuset tysięcy procent (Sic!), to zjawisko transpłciowości i niebinarności wśród młodzieży stało się realnym wyzwaniem społecznym zarówno dla specjalistów, rodziców, systemu edukacji czy systemu ochrony zdrowia. Biorąc pod uwagę wspólczesne dane epidemiologiczne i wyobraziwszy sobie dwóch na sto młodych ludzi w populacji, to dla 1000 osobowego liceum w Warszawie daje to jedną dwudziestoosobową klasę transpłciowych uczniów a danej szkole. A jeśli ilość zgłoszeń młodych osób z dysforią płci wzrasta w tempie logarytmicznym, to co będzie za kilka kolejnych lat? Jak pomagać takim osobom? Czy „stare” badania epidemiologiczne prowadzone na kilkunasto- czy kilkudziesięcio osobowych kohortach „pokoleń analogowych” mogą mieć jakiekolwiek przełożenie na współczesne dzieciaki zgłaszające dysforię płci? Jak rozumieć  stare dane dotyczące uporczywości i przetrwałości dysforii płci do poźnej dorosłości? A jak rozumieć i uwzględniać potrzeby zdrowotne osób kwestionujących płeć, które jednego dnia subiektywnie przeżywają siebie jako kobietę, a drugiego jako mężczyznę i określają się jako osoby „gender fluid”?  

Ogromny wzrost zapotrzebowania na porady dla osób w wieku 15-18 lat w kryzysie psychicznym w związku z objawami dysforii płci „wymusił” na mnie konsultowanie osób w wieku 15-18rż, jako lekarza z kompetencjami z zakresu zarówno psychiatrii, jak i seksuologii. Nie potrafiłam odmówić zarówno rodzicom nastolatków, jak i kolegom psychiatrom i terapeutom, którzy kierowali do mnie swoich pacjentów z niezgodnością płci .W tych właśnie okołopandemicznych oraz zdygitalizowanych przez porady on-line okolicznościach udzieliłam pomocy dziesiątkom polskich młodych ludzi identyfikującyh się jako transpłciowych lub niebinarnych. I mam wrażenie, że mogę się pokusić o pewne refleksje w odniesieniu do tej grupy pacjentów. Nastolatki takie często zgłaszały się do mnie jako do kolejnego specjalisty zdrowia psychicznego, po nieskutecznym leczeniu psychiatrycznym, często nieodpowiednim dla profilu objawów preparatem, w niewłaściwej (często zbyt wysokiej, powodującej objawy uboczne dawce leku). Większość spośród osób, która do mnie trafiła to osoby bez odpowiednio zaadresowanej diagnozy zaburzeń ze spektrum autyzmu. Jeśli diagnoza taka była przeprowadzona, to nie towarzyszyły jej odpowiednie działania terapeutyczne z zakresu treningu umiejętności społecznych prowadzonych odpowiednio długo. Rodzice takich nastolatków zostali pozbawieni możliwości wzmacniania treningu umiejętności społecznych przez udział w klasowych grupach rówieśniczych swoich dorastających dzieci, gdyż przez długie miesiące szkoły były zamknięte, a powroty do szkoły były traktowane przez dzieciaki jako kolejna trudność adaptacyjna, której chciały uniknąć, mimo, że izolacja pandemiczna także rodziła napięcia w środowisku rodzinnym oraz stres i z powodu wyizolowania bodźców rozwojowych i przetransferowania ich do ograniczonej przestrzeni dygitalnej.

Jako osoba cis-płciowa od wielu lat mierzę się z dylematem klinicznym, dotyczącym konceptualizowania oraz klinicznego adresowania potrzeb osób niebinarnych. I muszę tu szczerze przyznać, że staram się bardzo mocno. Na tyle mocno na ile mi mój cis-płciowy mózg, który nawet nie ma potrzeby używania feminatywów, w określeniu siebie jako psychiatry-seksuologa, zamiast tzw „psychiatryczki- seksuolożki”- mi pozwala. Diagnozuję zaniedbane psychiatryczne problemy, negocjuję miedzypokoleniowo miedzy dysforycznym płciowo, często niebinarnym delikwentem, a jego zagubionymi rodzicami .Tudzież vice-versa między zagubionym delikwentem, a jego entuzjastycznymi dla tranzycji rodzicami, którzy biegną z każdym kolejnym afirmatywnym działaniem, jeszcze zanim ich niezgodne płciowo dziecko dojrzeje do tej lub innej interwencji. Nawet wtedy, gdy dysforyczny płciowo delikwent nie potrafi jeszcze zakomunikować otoczeniu w żaden sposób swojej subiektywnie przeżywanej tożsamości płciowej. Współpracuję z diagnostami psychologami oraz zaprzyjaźnionymi endokrynologami, obmyślając terapie szyte na miarę, pod potrzeby specyficznych charakterystyk płciowych osób transpłciowych w spektrum autyzmu. Edukuję z meandrów dziedziny zdrowia osób transpłciowych zarówno kolegów po fachu, jak rodziców i nauczycieli nagrywając rozliczne webinary. Samofinansuję własne badania naukowe ze wspomnianego tematu. Ale im dłużej zajmuję się tematem, tym bardziej zadziwia mnie brak pogłębionej refleksji nad subiektywnym przeżywaniem swojej płci, prezentowanej przez zgłaszających się do mnie nastolatków. Bardzo często na podstawowe pytania, dotyczące subiektywnego znaczenia niebinarności dla danego delikwenta nie otrzymuję odpowiedzi. Nie pomaga też prośba na przygotowanie odpowiedzi na kartce, przy założeniu, że rozmowa w gabinecie może być stresująca. Często nastolatek patrzy bezradnie na rodzica, z prośbą żeby to rodzic wytłumaczył o co chodzi tej dziwnej lekarce, a nastolatek odpływa w kontakt z telefonem lub denerwuje się na rodzica i na mnie. Wtedy muszę wytłumaczyć, że podczas wizyty nie można używać komunikatorów tekstowych, bo warto skupić się na rozmowie z lekarzem. Wedle mojego cis-płciowego mózgu wydaje mi się, że rozmowa o potrzebach związanych z ekspresją płci oraz psychologicznych i medycznych uwarunkowaniach tranzycji powinna być istotna dla osoby zgłaszającej takie objawy. Ja tylko stawiam zwykłe diagnostyczne pytania, które zadaję przy każdym spotkaniu konsultacyjnym, aby doprecyzować znaczenie I charakter problemu, z którym zgłasza się do mnie dana osoba…Czy osoby niebinarne mogą mieć problem z komunikacją społeczną bo z otoczeniem łatwiej komunikują się krótkimi informacjami tekstowymi messengera? Jeśli tak jest, to w jaki sposób mogą komunikować otoczeniu swoją płeć i jak ja mogę im w tym pomóc…?

Poszukując odpowiedzi na nurtujace mnie od ponad dwóch lat wątpliwości, udałam się na Konferencję European Professional Association for Transgender Health. To już, a może dopiero piąta konferencja towarzystwa skupiającego profesjonalistów zajmujących się zdrowiem osób transpłciowych. A dla mnie to już czwarte europejskie wydarzenie, w którym brałam udział jako wieloletnia już członkini World Professional Association for Transgender Health. Z organizacją WPATH związałam się osiem lat temu, poszukując najnowszej wiedzy na temat diagnozy i terapii osób transpłciowych. Na trzech spośród kolejnych wydarzeń towarzystwa prezentowałam wyniki swoich oryginalnych badań na temat zdrowia psychicznego osób transpłciowych. Początkowo dość niszowe wydarzenie, stało się z czasem coraz bardziej licznie reprezentowanym forum naukowej debaty z zakresu diagnozy medycznej, psychiatrycznej, endokrynologii, logopedycznej oraz aspektów prawnych tranzycji dokonywanej przez osoby transpłciowe. Podczas tegorocznego wydarzenia najbardziej zaciekawiły mnie epidemiologiczne badania populacyjne z Uniwersytetu w Ghent (N=20.154), które pokazały, że rozpowszechnienie transpłciowej identyfikacji wzrosło z 1,1 do 2% w populacji 11-18 latków w porównaniu z badaniem sprzed 4 lat przeprowadzonym w Holandii na porównywalnej próbie badawczej.

Na wielu sesjach był też dyskutowany temat niebinarnej tożsamości płciowej, która zarówno na podstawie przedstawionych badań prowadzonych w ostatnich 2-3 latach, jak I obserwacji klinicznych relacjonowanych podczas licznych dyskusji przez uczestników poszczególnych sesji, staje się coraz powszechniejsza wśród współczesnych nastolatków. Epidemiolodzy z Gheant ujawnili na podstawie jeszcze niopublikowanych danych, że niebinarna identyfikacja jest najpowszechniejsza w grupie najmłodszych nastolatków tj. w kohorcie 11-12rż, a jej rozpowszechnienie jej jes niższe w starszych grupach wiekowych.

W badaniach prezentowanych przez przedstawicielki ośrodka Center of Expertise on Gender Dysphoria z Amsterdamu przedstawiono wyniki długoterminowych badań dotyczących gęstości mineralnej kości u osób transpłciowych przyjmujących w okresie nastoletnim tzw. blokery dojrzewania. W badaniach tych wykazano, że gęstość mineralna kości (zwłaszcza w odcinku lędźwiowym) transpłciowych kobiet pozostaje obniżona, nawet w okresie kilku lat od włączenia terapii feminizującej – estrogenów. Natomiast w przypadku transpłciowych mężczyzn, po przejściowym istotnym spadku gęstości mineralnej kości, w okresie stosowania blokerów dojrzewania, wraca do wartości prawidłowych. Wyniki tego badania mogą wskazywać, że transpłciowe kobiety, podognie jak kobiety od okresu menopauzy mająistotnie wyższe ryzyko powikłań związanych z osteoporozą, co warunkuje problemy z układem kostno- stawowym w wieku późniejszym.

Ja w Killarney miałam zaszczyt przedstawić wstępne wyniki badania na temat wpływu technologii cyfrowych i zdygitalizowanej popandemicznej komunikacji na kody społeczne związane z prezentacją indywidualnej charakterystyki płci przez osoby transpłciowe i niebinarne. Komitet naukowy wydarzenia na tyle zainteresował się tematyką mojego „skromnego postera”, że otrzymałam 25  minut czasu podczas sesji doniesień ustnych, dotyczącej zdrowia psychicznego osób transpłciowych, a wyniki zostały szeroko „obfotografowane” oraz dyskutowane przez uczestników sesji. Wnioski zarówno z mojego doniesienia, jak i kilku innych doniesień na podobny temat są zaskakujące. Kontakt z mediami elektronicznymi oraz mediami społecznościowymi wpływa na przejawianie elementów dezaprobaty płci przez młode osoby. Jednak jest to zjawisko na tyle złożone biorąc pod uwagę wpływ zarówno treści prezentowanych w mediach elektronicznych jak i sam kontakt z urządzeniami elektronicznymi, że trudno jest jednoznacznie przedstawić pełne dane ilościowe opisujące mechanizmy wpływu internetu na prezentację cech charakterystyki płci.

A tymczasem nad Wisłą została zapoczątkowana niedawno dyskusja na temat społecznych uwarunkowań dysforii płci u młodych osób oraz zasadności podejść afirmatywnych postępowania medycznego leżącego u podstaw tranzycji. Rozpoczął ja Pan Łukasz Sakowski- osoba „detranzytującą”, która zaprzestała substytucji „hormonów płci przeciwnej” oraz dokonała sądownej zmiany płci wcześniej już raz sądownie zmienionej. Pośród różnych szczegółów tej szeroko komentowanej w mediach społecznościowych historii pojawia się też wątek specjalistów z zakresu seksuologii, zdrowia psychicznego osób transpłciowych oraz zdrowia w ogólności.

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,29689084,jestem-detrans-od-gejow-i-lesbijek-mam-duze-wsparcie.html.

Autoanamneza odnośnie diagnozy tranpłciowości prowadzonej przez polskich specjalistów seksuologów, zrelacjonowana przez Pana Łukasza Sakiewicza odnosi się do sylwetki kiedyś bardzo znanego polskiego seksuologa, który wraz ze swoim zespołem diagnostów opracował rzetelną opinię na temat motywacji psychologicznej warunkującej  potrzebę tranzycji ujawnianą przez ówczesnego piętnastolatka. Jednak wspomniany seksuolog krótko później został oskarżony oraz skazany prawomocnym wyrokiem za pedofilę. Kolejno pojawiła się postać seksuolog- psycholog, która po jednej wizycie, bez jakichkolwiek badań dodatkowych wystawiła bezpłatnie opinię na temat transpłciowej identyfikacji swojego klienta oraz skierowała go do „zaprzyjaźnionej” psychiatry i endokrynolog seksuolog, które szybko i podobnie „beztrosko” podjęły działania medyczne afirmujące płeć subiektywnie przeżywaną przez autora relacji. Relacja ta bardzo podważa zaufanie do wszystkich polskich specjalistów seksuologów, a zwłaszcza tych, którzy zajmują się zdrowiem osób transpłciowych. Sama należę do grona takich specjalistów od dobrej dekady, a od czasu pandemii przyjęłam dziesiątki polskich nastolatków poszukujących pomocy z powodu objawów dysforii płci. Podobnie, jak inni specjaliści z zakresu zdrowia osób transpłciowych przyglądam się lawinowemu wzrostowi zgłaszalności młodzieży z dysforią płci z wielkim zadziwieniem i próbuję naukowo zastanawiać się nad przyczynami tego zjawiska.

Zdaję sobie sprawę, że po powrocie z kongresu EPATH wrócę do jeszcze bardziej spolaryzowanej wokół tematyki transpłciowości Polski, a moja praca stanie się jeszcze trudniejsza, niż wcześniej. Tym bardziej cieszę się, że mogę znaleźć wsparcie oraz pole do dyskusji w międzynarodowym środowisku naukowym, a wyniki mojego badania to jedyne wyniki badania ilościowego zaprezentowane przez badaczy z Polski, które podejmowały próby opisu zjawisk obserwowanych wśród transpłciowych pacjentów. Cieszę się też, że pozostało mi jeszcze tyle „naukowej fantazji”, że mogę samofinansować swoje badania oraz „prezentować je na świecie”, a moje naukowe intuicje nie zostały jeszcze „sformatowane” przez brak środków na ciekawe dla mnie, ale niezbyt ciekawe dla grantodawców czy instytucji publicznych badania. Ani też przez wpływ aktywizmu, który często zawłaszcza do własnych celów debatę na temat zdrowia (także psychicznego) osób transpłciowych. Życzę sobie oraz Państwa dzieciom, aby pojawiło się więcej środków finansowych na rzetelne badania naukowe na temat uwarunkowań wykładniczego wzrostu zgłaszalności do systemu medycznego młodzieży identyfikującej się jako osoby transpłciowe i niebinarne. Inaczej utoniemy w lawinie oskarżeń I zideologizowanych debat, które mają się przekładać na wzrost klikalności wokół tematyki ewolucji społecznej związanej z dezaprobatą płci przez cyfrowe pokolenie nastolatków. I zapewniam, że temat ten może wydawać się całkiem neutralny jedynie do momentu, gdy to właśnie Twoje dziecko wkroczy pewnego dnia do kuchni z płaczem określając, że czuje się osobą niebinarną i poprosi, żeby nazywać je imieniem neutralnym płciowo…

Copyright Dr n. med. FECSM Justyna Holka-Pokorska 2023

Nasze social media:
Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *